Geoblog.pl    coati    Podróże    Myanmar, Birmą zwany i Tajlandia 2015    U-Bein Bridge
Zwiń mapę
2015
26
lut

U-Bein Bridge

 
Birma
Birma, Mandalay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10237 km
 
W myśl zasady, że miasto najlepiej poznawać na własnych nogach odmawiamy taksówkarzom na ulicy, którzy za 15-25 usd oferują nam "objazdówki" i ruszamy w stronę Mahamuni Paya. Czeka nas kilkukilometrowy spacer, ale ruszamy z rana więc upał jeszcze nie doskwiera. Miasto o brzydkiej zabudowie, ale koloryt ulicy wynagradza braki architektury. Porozkładane wprost na jezdni stragany z warzywami i owocami, kolorowe stroje i wszędzie wokół uśmiechnięte twarze. Posilamy się mandarynkami, wzmacniamy napojami i chłoniemy zapachy i kolory. Na jednym z mijanych bazarków Andrzej kupuje sobie longyi, które okazują się bardzo przydatne przy zwiedzaniu świątyń. Niemniej do końca pobytu tutaj nie nauczył się ich poprawnie wiązać mimo kolejnych nauk i wskazówek miejscowych..
Mahamuni Paya to jedno z najświętszych buddyjskich miejsc w Birmie. Uważa się, że prawie czterometrowy posąg Buddy liczy ponad dwa tysiące lat. Odlany z brązu, przez lata pokrywany jest cieniutkimi listkami złota, znoszonymi tu jako ofiarne wota. Ponoć ta warstwa złota mierzy już ponad 15 centymetrów grubości. Ale tylko mężczyznom zezwala się na przyklejanie tych listków, kobiety mogą tylko przypatrywać się z odległości. Andrzej oczywiście musiał się znaleźć przy samym obliczu Mędrca, ale poproszony został o oddalenie się (był w krótkich spodniach). No i tu przydały się longyi, miły i uśmiechnięty mnich z zapałem uczył go jak ten materiał zawiązać na biodrach...
Po wyjściu z Pagody Wielkiego Mędrca rozglądaliśmy się za jakimś transportem by ruszyć dalej na południe, ale z tych okrągłych, birmańskich znaczków trudno cokolwiek zrozumieć. Mimo, że było wiele busików, nie udało nam się ustalić ani ich numeracji ani kierunku jazdy. Co z tego, że mieliśmy przewodnik i mapy, jak tu nic nie można zrozumieć z tych ich kółeczek. Patrzysz na drogowskaz, ale nie masz zielonego pojęcia co za miasto wskazuje, a jak pokazujesz miejscowemu mapę, to on nic nie rozumie bo to nie w jego języku, oj, ciężko. Na szczęście podjechał do nas chłopak na motorze i łamanym angielskim zaproponował podwózkę. Zawołał jeszcze kolegę z drugim motorem i tak odbyliśmy trochę szaleńczą jazdę do Amarapury. Chłopcy dowieźli nas do samego mostu tekowego i kosztowało nas to po 2,5 usd od motoru...
Kolejni władcy mieli w zwyczaju rozpoczynać swe panowanie od przenosin stolicy. Wraz z przeprowadzką całego dworu przenoszony był również pałac. Zbudowany z drzewa tekowego był rozbierany i przewożony w miejsce nowej stolicy. Jednak gdy przed dwustu laty kolejną siedzibą Królestwa miało zostać Mandalay, któryś z wysokich urzędników zdecydował o budowie całkiem nowego pałacu a bale drzewa tekowego przeznaczono pod budowę mostu. Z ponad tysiąca bali nad jeziorem Taungthaman powstał najdłuższy bo liczący ponad 1200 metrów, most tekowy na świecie. Przez cały dzień mostem przemieszczają się zarówno miejscowi z koszami, rowerzyści, turyści, spacerują całe rodziny z dziećmi i grupki mnichów. Birmańscy turyści często pytają czy mogą zrobić sobie z nami zdjęcie...widocznie też jesteśmy dla nich jakąś atrakcją. Pod mostem chłopcy jakimś sobie tylko znanym sposobem łowią ryby. Gdy upał się zrobił się nie do wytrzymania, zeszliśmy z mostu i w pobliskiej knajpce zjedliśmy obiad, przepyszne "fried noodle", woda, piwo Myanmar, świeży sok z arbuza - za wszystko 5900 kyat tj około 20zl.
Potem zeszliśmy na brzeg i łódką wynajętą za 10 usd wypłynęliśmy na jezioro. Przed wyjazdem do Birmy na którymś "geoblogu" przeczytaliśmy o świetnym sterniku łódki nr 18, więc też tą łódkę wybraliśmy... Nie sposób opisać widowiska, które rozgrywało się na naszych oczach. Takiego zachodu słońca nie widzieliśmy ani wcześniej ani potem..
Do miasta wróciliśmy trzeszczącą taksówką, która już dokonywała swego żywota, cali i zdrowi tylko o 20 usd lżejsi, no ale nie było wyboru.
Późnym już wieczorem odkryliśmy lokalną knajpkę na sąsiedniej ulicy ( wczoraj poszliśmy w złą stronę szukając kolacji). Mieści się na 78 Str pomiędzy 26-27 Rd. Nazywa się Pyi Taw Win Restaurant, ale na szyldzie nawet trudni znaleźć te malutkie nasze literki bo oczywiście wszystko napisane w tych ich krągłych zawijasach, nawet na rachunku tylko pismo tutejsze. Wszystkie stoliki zajęte, ale zaraz nas poprowadzono na wyższe piętro a tam taka sala niby vip-owska. Jacyś Anglicy z przewodnikiem przy sąsiednim stoliku oraz przy drugim miejscowa elita przy butelce Johny Walkera oglądająca mecz na ekranie telewizora (oni tu kochają rozgrywki europejskiej piłki nożnej i w każdej knajpie telewizor). Jedzenie wyśmienite, dwa piwa Myanmar, pieczone kulki z baraniny, kurczak z orzeszkami - 11700 kyatow tj około 38pln
W hotelu na recepcji kupiliśmy bilety na autobus na dalszą trasę, jutro opuszczamy Mandalay.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (46)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2015-05-22 18:41
Oj jakże fantastyczny zachód słońca!
Bardzo dobrze się czyta Twoje wspomnienia :)
 
coati
coati - 2015-05-23 17:33
Wiesz, z tego zachodu słońca mamy ponad sto zdjęć, tak zgłupieliśmy tamtego popołudnia...
a teraz ciężko wybierać, najlepiej byłoby dać wszystkie,
czasem żałuję, ze skończyły się ograniczenia związane z 24 lub 36 klatkową taśmą tradycyjnych starych aparatów ;)
 
mamaMa
mamaMa - 2015-05-24 11:30
Swiat kontrastow - pieknie!
Zachod slonca wyjatkowy, a lodki, jak wenecjanskie gondole.
 
Pamar
Pamar - 2015-05-28 11:08
Też uważam, że najfajniej zwiedza się na piechotkę :)
 
 
coati

Jagoda i Andrzej
zwiedzili 8% świata (16 państw)
Zasoby: 145 wpisów145 220 komentarzy220 1798 zdjęć1798 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
30.03.2014 - 27.04.2014
 
 
06.02.2013 - 25.02.2013