Geoblog.pl    coati    Podróże    Peru, Boliwia 2014    Pociągiem
Zwiń mapę
2014
21
kwi

Pociągiem

 
Peru
Peru, Ollantaytambo y Aguas Calientes
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16918 km
 
No wiec było tak. W sobotę wieczorem wparowała do naszego pokoju jakaś obca kobietka, w pięknej biżuterii o miejscowych akcentach. Przyniosła pilota do telewizora i zagadała, że trzeba sprawdzić czy działa. Nie działał. Potem tak szybko zaczęła nas straszyć, że na pewno nie dostaniemy się na Machu Picchu, bo brakuje biletów na pociąg, bo ciężko zdobyć wejściówki na szczyt, bo w Aguas Calientes bez rezerwacji nie będzie noclegu i takie tam różne. Przedstawiła się - Augusta, ale nie dała nam żadnej wizytówki, pomyśleliśmy, że może jest z tego hotelu, chociaż w recepcji jej nie widzieliśmy. No, ale tak nam zakręciła w głowach, że daliśmy jej do ręki 460 usd ( !!!) Wprawdzie wiedzieliśmy, ze nie zdobędziemy się na jakiś tańszy wariant wycieczki bo z uwagi na kolano Andrzeja odpadała piesza wędrówka po torach. Ale zamiast iść do zwykłego, legalnego biura podróży jakich dziesiątki na naszej ulicy czy przy Plaza de Armas to my jak te ostatnie głupki. Zaczarowała nas czy co… My, tacy podejrzliwi, czujni i ostrożni, daliśmy się omamić jakiejś oszustce. Wyszła, a my popatrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem. Co nas opętało.. Chociaż po prawdzie , już w przeszłości nieraz zdarzały nam się przypadki takiego przymulenia ;) i zawsze dobrze się kończyło. Więc może teraz też, westchnęłam z cichutką nadzieją..

No więc zostawiamy nasze rzeczy w hotelowym depozycie i tylko z małymi plecaczkami, o umówionej godzinie 7.30 wychodzimy przed hotel i …czekamy na… no nie wiem na co, chyba na jakiś autobus wycieczkowy. Mija 10 minut, Andrzej idzie o zakład, że nie przyjedzie. Ale oto biegnie nasza Augusta. No więc nie jest tak źle, choć autobusu nadal nie widać. Augusta macha ręką, łapie jakąś taksówkę i podjeżdżamy dwie przecznice dalej. Dokąd? – na postój taxi. Pakuje nas do kolejnej taksówki, daje do rąk bilety na pociąg i każe czekać. Nie wiemy na co, ale zaraz domyślamy się, że kierowca potrzebuje pełnego kompletu pasażerów. Choć trochę mówię po hiszpańsku, nie odzywam się i nie pytam. Tak czytaliśmy na forach, że jak nie jesteś pewien sytuacji, to lepiej nie przyznawać się, że znasz język. No to tak robimy. Po chwili dosiada się potężna Indianka w tradycyjnym stroju z koszami, koszykami i siatkami. Ruszamy. Oni najpierw rozmawiają po hiszpańsku, o pogodzie, że na Machu Picchu będzie lało przez trzy dni. Potem przechodzą na keczua i już nic nie rozumiem. Gdy dojechaliśmy do Ollanty rozpadało się, ale na krótko.
Miasteczko z historią i niezwykle urokliwe, ale nie było czasu połazić, zjedliśmy kukurydzę ze straganu i poszliśmy na peron. Uff, bilety nie fałszywe, przy wejściu zaakceptowali. Nadzieja na udany wypad wzrasta, choć nadal nie wiemy co dalej, bo nawet nie znamy nazwy hotelu w Aguas Calientes, za który przecież już zapłaciliśmy. Augusta zapewniała, że „Todo esta bien, todo esta bien, no te preocupas“, no więc staramy się nie przejmować, jakoś będzie. Przy wejściu do pociągu konduktorka sprawdza bilety raz jeszcze i … zabiera. No więc już po wejściu do wagonu stoimy zdezorientowani, bo z tego wszystkiego zapomnieliśmy numery naszych siedzeń. Cofamy się do konduktorki, szuka naszych biletów, zapamiętujemy tym razem i… okazuje się, że miejsce przy oknie ale „ślepym”. Na szczęście znajdujemy jakieś wolne fotele i przesiadamy się. Ponadto sufity są przeszklone i nic tylko patrzeć, patrzeć…Malutki catering, czas szybko płynie, za oknem cud widoki, strumyki, skałki, uprawne tarasy i pojedyncze chatynki gdzieś tam wciśnięte, gdzież ci ludzie mieszkają, jak tu żyją..

Dojeżdżamy do Aguas Calientes, z pociągu wysypuje się tłum turystów i miejscowych ( oni mają oddzielne przedziały, znacznie tańsze, ale dla nas niedostępne). Co dalej ? no i ulga, ktoś na nas jednak czeka. Na niewielkim kawałku tektury zauważam nasze nazwisko, nieco przekręcone ale chyba nasze. Zbiera się grupa turystów i jakaś dziewczynka prowadzi nas do hotelu. Hurra, mamy gdzie spać ! Teraz idziemy zwiedzać miasteczko. Malowniczo wciśnięte pomiędzy strome ściany gór, zajmuje niewielki kawałek ziemi i nie będzie się rozrastać, bo nie ma gdzie, chyba że tylko powstaną kolejne piętra budynków. Przecięte torami kolejki przez środek miasta, rwącymi rzeczkami, z mnóstwem knajpek i sklepików z pamiątkami, tak kolorowe - podoba nam się. Krótki spacerek wąskimi uliczkami , czujemy pragnienie i dopada nas głód. Wchodzimy do knajpki, Andrzej wertuje kartę i nagle zrywa się jak oparzony. Krzyczy ( po polsku) że to zdzierstwo i że wychodzimy natychmiast. Zaniepokojonemu kelnerowi pokazuje cenę piwa, stuka się palcem w głowę i macha rękoma. Mimo, ze kelner natychmiast wychodzi z ofertą, że dla nas będzie „special price”, opuszczamy lokal. Tak, knajpy tu są najdroższe w całym Peru. Ratować się można tak zwanym „menu turistico”, to takie zestawy w cenie 15 soli zupa lub przystawka i niewielkie drugie danie. Inna sprawa, to fakt że ceny w katalogu na zewnątrz odbiegają od tych już w karcie, wewnątrz lokalu. Gdy w kolejnym miejscu wskazujemy na tę różnicę, natychmiast słyszymy, że dla nas będzie „special price”. A propo knajpek, już wcześniej zauważyliśmy też, że często ceny wybranych dań w przyniesionym przez kelnera rachunku odbiegają od tych, które figurują w karcie dań i w sumie rachunek opiewa na znacznie wyższą kwotę, za co później bardzo przepraszają i zwalają winę na swojego amigo. W zasadzie to były jedyne oszustwa z jakimi spotkaliśmy się w całej podróży. Po za tym nikt nas nie porwał, nikt nas nie obrabował ani nikt nas nie oszukał, a miejscowi byli niejednokrotnie bardzo pomocni i życzliwi…
W końcu trafiamy do meksykańskiej knajpki, gdzie zjadamy najlepsze nachos z guacamole jakie kiedykolwiek udało nam się zjeść.

Biegiem wracamy do hotelu, bo zgodnie z zapowiedzią Augusty, o 21ej w holu ma się odbyć spotkanie uczestników jutrzejszej wycieczki z przewodnikiem. W holu nikogo nie ma. Ani przewodnika, ani żadnych turystów. Zresztą w recepcji też pusto. Czekamy 20minut i wracamy do pokoju ( czystego i bardzo ładnego nawiasem mówiąc). Schodzę po 10 minutach ale tu nadal pusto, tylko jakiś dzieciak śpi na fotelu. Obchodzę wszystkie kąty, zaglądam nawet do kuchni i do piwnicy, ani żywej duszy. Rozbudzony chłopczyk wyjaśnia, że dziewczyny z recepcji poszły na stację na przyjazd kolejnego pociągu…. Jesteśmy już zdenerwowani, czujemy się nabici w butelkę. Po jedenastej zastaję dziewczynę na recepcji, ale nie mówi po angielsku a po hiszpańsku ja jej nie rozumiem. Z peronu wraca druga i już z nią możemy się dogadać. Pytamy o spotkanie organizacyjne i o przewodnika., ale ona o niczym nie wie. Pyta w jakim biurze kupiliśmy tę imprezę, my nie wiemy. Pyta z jakiej agencji jest nasz przewodnik, nie wiemy. Telefon do Augusty ( o który ją przezornie poprosiłam) nie odpowiada. Dziewczyna nie zbywa nas jednak i po kilku kolejnych telefonach pociesza nas, że przewodnik będzie tu za pół godziny. No i przychodzi, ale po godzinie. Pyta nas czy mamy już bilety na busa do Machu Picchu i wejściówki do Miasta Inków. Jasne, ze nie, przecież ty je masz , przecież za wszystko zapłaciliśmy w Cusco. Teraz on gdzieś dzwoni, ale nie może się dodzwonić. Umawiamy się jednak, że przyjdzie po nas o 5ej rano nazajutrz. Uff, zwariowany nieco był ten dzień.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (23)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-07-09 17:09
Oj emocje...ciekawa jestem co dalej !
 
coati
coati - 2014-07-09 18:07
oj Zula, emocje, i to na własne życzenie,
czasem się traci głowę, może z nadmiaru wrażeń ;)
ale jest co wspominać, pozdrawiam
 
 
coati

Jagoda i Andrzej
zwiedzili 8% świata (16 państw)
Zasoby: 145 wpisów145 220 komentarzy220 1798 zdjęć1798 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
30.03.2014 - 27.04.2014
 
 
06.02.2013 - 25.02.2013