Prawdę mówiąc – Margarita- to miał być jedynie tytuł roboczy. Tworząc relację z tej podróży, jeszcze nie miałam pewności na czym tu się skupię. No, ale w kontekście poniższych komentarzy, które pojawiły się zanim powstał ten tekst, tytuł się uprawomocnił ;) i zostaje.
Nasz ostatni dzień w Cusco. Mamy w zasadzie tylko pół dnia a jeszcze tylu miejsc nie udało się tu zobaczyć.
Hostal Margarita pozostawia nieco do życzenia, ale jego największą zaletą jest świetna lokalizacja i widok z okna. Od rana po chodniku kręcą się uliczni sprzedawcy śniadanka. Zazwyczaj z nieodłącznym dzieckiem w chuście na plecach, jak to widać na zdjęciu poniżej. To nie Europa, gdzie dziecko pozostawione w żłobku lub przedszkolu prawie nie widuje rodziców, tu dzieci są nieodłącznie z mamą.
Z okna rozpościera się widok na imponujący kościół i klasztor Dominikanów, zbudowany na fundamentach Świątyni Słońca. Do dzisiaj zachowała się tylko część świątyni, jako ze materiał kamieniarski służył Hiszpanom do budowy klasztoru i kościoła.
Ku wielkiej radości archeologów ( i chyba nie tylko) jedno z silnych trzęsień ziemi odsłoniło mury dawnej świątyni inkaskiej. Wielokrotnie tak się zdarzało, że zabudowa kolonialna poddawała się siłom natury, zaś pozostałości starych murów inkaskich, budowane często bez żadnej zaprawy murarskiej opierały się ruchom skorupy ziemskiej.
Kupujemy bilety wstępu. Jeden bilet za 15soli umożliwia wstęp do dwóch obiektów: Convento de Santo Domingo- Qorikancha oraz do Monasterio de Santa Catalina de Sena ( też klasztor i to nadal aktywny).
Quoricancha była zespołem wielu świątyń inkaskich, ale jej centralne miejsce zajmowało sanktuarium poświęcone słońcu. Przed przybyciem Hiszpanów mury Świątyni Słońca pokryte były złotymi płytami i srebrnymi ornamentami, wypełnione złotymi figurami, w ogrodach umieszczone były wykonane ze złota i srebra drzewa, krzewy, rzędy kukurydzy, złote węże, lamy i różne ptaki. W głównej świątyni umieszczano mumie zmarłych Inków. Zasiadali na złotych tronach z twarzą zasłoniętą złotą maską i ze złotym berłem w ręku. Odziane w bogato zdobione tkaniny z wełny wikunii i ozdobione złotą biżuterią, wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Niektóre z tych mumii zostały zbezczeszczone i ograbione przez ludzi Pizarra, niektóre udało się kapłanom ukryć w grotach niedostępnych gór. Wielokrotnie jednak na torturach wyjawiali miejsce ukrycia skarbów. Złoto w epoce Inków nie stanowiło wartości samej w sobie jako że nie istniało pojęcie pieniądza a społeczeństwem rządziła „zasada wzajemności”. Służyło ono jedynie jako element zdobniczy, zarówno wnętrz budowli jak i dla przystrojenia osób z uprzywilejowanej warstwy społecznej.
.
Zwiedzając wnętrze kościoła Santo Domingo zaskoczeni niezmiernie jesteśmy ujrzawszy jeden z bocznych ołtarzy poświęcony naszej patronce Matce Boskiej Częstochowskiej. Kopia obrazu została tu umieszczona w 2012 roku a przywieźli ją polscy naukowcy zaproszeni do Cusco przez dominikanów w celu przeprowadzenia analizy archeologicznej i architektonicznej obiektu. Ponoć Czarna Madonna zawładnęła sercami Peruwiańczyków nie tylko dlatego że pochodzi z ojczyzny Jana Pawła II ale głównie z uwagi na koloryt swego oblicza.
Jeszcze ostatni krótki spacer wzdłuż pozostałości murów domu Dziewic Słońca, jeszcze zwiedzamy szybciutko wnętrze klasztoru św. Katarzyny Sieneńskiej , jeszcze raz dotykamy wielkich bloków kamiennych…szkoda, ze one nie potrafią mówić…
Jejku, jak ja uwielbiam dotykać i głaskać te kamienie. Czuję wtedy jakby przeszywał mnie duch historii. Może dlatego nie przepadam za muzeum, tam wszystko jest niedostępne, pozamykane w szklanych gablotach.
Wyjeżdżamy o 14ej, do Limy dotrzemy jutro w południe. Bilet na autobus Cruz del Sur 100soli od osoby. Na samolot LAN-u był czterokrotnie droższy. Czeka nas 22-godzinna podróż autobusem do Limy. W bocznej uliczce, w lokalnym barku kupujemy kanapki na drogę i żegnamy ten „ Pępek Świata”.
Na jednym z załączonych poniżej zdjęć na Zulę czeka wcześniej obiecany, cusceński kotek. Na kolejnym zaś dwa pieski … umówmy się, że jeden wabi się Margarita ;)