Geoblog.pl    coati    Podróże    Wietnam 2011    Spacerując po Mui Ne
Zwiń mapę
2011
01
kwi

Spacerując po Mui Ne

 
Wietnam
Wietnam, Mũi Ne
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9088 km
 
Hotelowe śniadanko: bagietka, topiony serek, jaja, albo po wietnamsku - smażony ryż lub makaron, najlepsza pod słońcem zupka Pho Bo, do wyboru kawa, herbata lub sok, no i obowiązkowo talerz świeżych owoców, pachnące maleńkie banany, kawałki arbuza, dragon, ananas.Po śniadaniu godzinka leżakowania na basenie, no i w miasto. Ruszamy szukać plaży, takiej jaką wypatrzyliśmy na Google i jaka stała się celem naszego wypadu do Wietnamu. Oczekiwaliśmy, że będzie tak bajkowa jak Playa Maya w Meksyku, biały piasek, palmy i turkusowa woda. I cóż, lekkie rozczarowanie. Taka plaża i owszem tu była, ale kiedyś. Teraz z 10 km zostało tylko ok. 2,5 km w rejonie najdroższych resortów okupowanych przez Rosjan. Przed dwoma laty plaże zatoki Mui Ne wylano betonem, uzasadniając to koniecznością ochrony brzegu przed silnymi falami.Trochę żal. Staramy się to zrozumieć. Basen Morza Południowo-Chińskiego to najbogatsze rejony połowów, morze daje tu pracę i morze karmi, karmi miliony. Racje miejscowych należałoby więc przedłożyć nad upodobania turystów. Tylko, że turystyka tez daje pracę a więc i żywi. Idziemy więc brzegiem morza ( nie będę nazywać plażą tego kilkumetrowego paska piasku pomiędzy betonową mozaiką a powierzchnia wody ) i podziwiamy jedynie palmy, piękne zagajniki palmowe, autentyczne ! nie z nasadzeń, jak przy nowoczesnych resortach. Na wodzie kolebią się plecione, okrągłe, podobne do łupiny orzecha włoskiego (tylko większe! ) łódeczki. Jak to daje radę płynąc? Na brzegu tez ich pełno. Są takie malownicze, obserwujemy rybaka jak sprawnie się nią przemieszcza i rozkłada sieci. Tak, wieczorem musi być świeża ryba !
Idąc główną ulicą po jednej stronie mijamy kolejne hotele, usytuowane nad brzegiem morza a po przeciwnej liczne restauracyjki. Sklepów tu niewiele i to raczej tylko takie budki-stragany z napojami i owocami ( mniam, mniam, słodziutkie mini - bananki ), oferują też wielkie liście aloesa do nawilżania ciała. Na obrzeżach jest promenada, na której po 17ej rozkładają swe kramy rybacy ze świeżymi owocami morza i serwują apetyczne dania z grilla. My wybraliśmy sobie tez taka rybacka knajpkę ale bliżej naszego hotelu i już tego wieczoru, jak sprawdziliśmy talent i umiejętności kucharza, wiedzieliśmy, że wszystkie kolejne wieczory to tylko tu! Palcem się pokazuje co chcesz i ile kilo, a potem to już niebo w gębie......
Cennik u naszej ulubionej Kobity Rybaka : krewetki (black tiger) 300 tys. dongów, kalmary 220, homar 550, przegrzebki (małże) 150, (ceny za kg) , bardzo smaczna duża czerwona ryba - 100 za szt. no i 0,5 l piwa Sajgon - 10 tys. ( III 2011 - 10 000 dongów = 1, 35 zł)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-05-27 10:42
I ..... mnostwo smakolykow.
 
 
coati

Jagoda i Andrzej
zwiedzili 8% świata (16 państw)
Zasoby: 145 wpisów145 220 komentarzy220 1798 zdjęć1798 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
 
30.03.2014 - 27.04.2014
 
 
06.02.2013 - 25.02.2013