Leciutki niepokój... zawsze czuję lekki niepokój, gdy oczekujemy po wylądowaniu na wypływające z czarnej dziury na taśmie bagaże. I rozbiegany wzrok - a nasze ??? Wreszcie są, moja walizka bez niebieskiego pasa, który miał ją zabezpieczać, kłódka rozerwana. No to ładnie! Moja szczoteczka do zębów i letnie kiecki ! Sprawdzam zawartość i na szczęście nic nie brakuje, ulga. Kolejka do okienka imigracyjnego długa i bardzo powoli się przesuwa a mi dokuczają opuchnięte w niebiosach nogi i przyciasne nowe pantofelki..... Wreszcie przechodzimy magiczną linię - MEKSYK !!!! marzenie spełnia się. W jednym z kantorków lotniskowych wykupujemy przejazd taxi do centrum miasta. Większość turystów kieruje się do Zona Rosa, ale my wybieramy historyczne centrum miasta - Centro Historico o starej, kolonialnej zabudowie. Już się mocno ściemnia gdy dojeżdżamy do pierwszego z naszej listy ( stworzonej jeszcze w Warszawie ) hotelu. Na recepcji miły pan, krótka rozmowa, ja z wypiekami na twarzy sprawdzam swój hiszpański nieużywany od lat. Hotel w starej, zabytkowej kamienicy, świetna lokalizacja, klimatyczne atrium, cena przystępna. Zostajemy.... Jakoś dziwnie się poczuliśmy jednak po przekroczeniu progu pokoju. Późno już było a my zmęczeni, ale coś nam nie pasuje, no tak, tu przecież nie ma okna! Wracamy do recepcji i po krótkiej dyskusji, za tę samą cenę otrzymujemy inny klucz. Nowy pokój to w zasadzie dwa pokoje i cztery olbrzymie łóżka, duże okno na ulicę, suuuper !
Hotel "Principal" - 400 $ per una noche. To nie 400 USD tylko 400 Pesos . Meksykanie nie przywłaszczyli sobie jednak znaku dolara, było wręcz odwrotnie. To peso było pierwsze, bo już od 1770 roku oznaczane jest takim symbolem, a Amerykanie go skopiowali. Wszyscy na świecie $ kojarzą jednak z dolarem i czasami jest to bardzo mylące, bo w niektórych miejscach ceny podawane są w USD.
Jeszcze w kraju przestrzegano nas, że Mexico City to bardzo niebezpieczne miasto i należy być ostrożnym albo najlepiej wcale tu się nie udawać. Musimy to sprawdzić, wiec chociaż już prawie dziesiąta wieczór, idziemy na spacer. No i koniecznie jakieś " tacos y cerveza, por favor ". Nocny spacer po głównym placu Zocalo utwierdza nas w przekonaniu, że miasto jest bardzo przyjazne.