Pobudka wczesnym rankiem , jeszcze ciemno ale chcemy zdążyć na wschód słońca. Mimo takich upałów w dzień, teraz odczuwamy silny chłód. Przydaje się ciepły polar. Dopiero jak słońce wzejdzie, znów będziemy się pocić przy 40 stopniach. Za kwadrans szósta wyruszamy motorkiem do położonej przy Anawrahta Road stupy Buledi, ale widząc sporo samochodów skręcających w jej stronę jedziemy jeszcze 600 m dalej na zachód do położonej w pobliżu szosy (też po południowej stronie) niedużej "schodkowej" stupy. Tam wspinamy się w górę i oglądamy cudowne widoki razem małą grupką turystów.
Dla turystów z bardziej zasobnym portfelem istnieje możliwość podziwiania wschodu słońca na równinach Paganu z lotu ptaka. Wśród lekkiej, porannej mgiełki dziesiątki balonów wznoszą się majestatycznie w powietrze. Stanowią dla nas tak malowniczy widok że i one muszą zostać uwiecznione na zdjęciach. Lot trwa niecałą godzinę i kosztuje ponad 300 $, może następnym razem ???
Na dzisiaj zaplanowaliśmy zwiedzanie Shwezigon Paya. Widoczna już z daleka, niesamowicie lśniąca złotem stanowi największy relikwiarz Paganu. We wnętrzu Pagody, jej główny budowniczy król Anawratha umieścił ponoć kość i ząb Gautama Buddy. Ulokował tu również figurki 37 najpotężniejszych natów ( czczone w Birmie bóstwa i duchy opiekuńcze).
Kult Natów stanowił dotąd niezależną od buddyzmu tradycję, jednak król uległ sile wierzeń ludowych i włączył do panującej religii wybranych 37 po trosze historycznych a może bardziej legendarnych postaci.
Budowę świątyni ukończono w 1102 roku i od tego czasu nieprzerwanie trwa w tym miejscu skupiona modlitwa wiernych, przybywają tu dziesiątki pielgrzymów i mnichów z całego kraju.
Buddyzm nie nawraca na siłe i nigdy nie był religią przemocy czy podboju. Pokazuje jedynie drogę ku szczęściu. Pod drzewem figowca, który do historii przeszedł pod nazwą drzewo Bodhi, młody książę Siddhartha Gautama po siedmiu tygodniach medytacji osiągnął stan przebudzenia. I wówczas to wygłosił pierwsza swoja wielką mowę, w której przedstawił Cztery Prawdy o Cierpieniu, fundament buddyzmu. Pierwsza Prawda mówi, że wszystko co się rodzi musi umrzeć, dlatego istoty żywe skazane są na cierpienie. Druga wyjaśnia, że przyczyną cierpienia są pragnienia, żądza posiadania i czerpania samych przyjemności z życia. Trzecia stwierdza, ze jedynie eliminując pragnienia wyzbędziemy się cierpienia. Czwarta, zwana Szlachetną Ośmioraką Ścieżką pokazuje drogę wiodącą do celu, a od samego człowieka zależy, czy zechce tą drogą podążyć. Birmańczycy są narodem bardzo religijnym. Poprzez codzienna modlitwę i medytacje dążą do poznania, oświecenia i odnalezienia swojej drogi ku szczęściu.
Budda do końca swego życia pozostał wędrownym Mędrcem, nie pozwalał spisywać głoszonych zasad i nie zgadzał się na oddawanie mu czci. Początkowo używano więc symboli: śladów jego stóp, parasola czy koła Dharmy. Minąć musiały wieki by zaczęto tworzyć wizerunki i posągi Buddy. Dziś jego spokojne oblicze zmusza do zastanowienia i głębszej refleksji nie tylko rzesze wiernych wyznawców.
Głęboka wiara i szacunek dla tradycji sprawia, że w kraju tym każdy, praktycznie każdy, niezależnie od statusu społecznego czy zawodu ( urzędnik, rolnik, dyrektor, wojskowy czy zwykły robotnik) wstępuje do klasztoru by doskonalić się duchowo. Najpierw jako kilkuletnie dziecko przez okres kilku dni bądź tygodni poznaje podstawowe zasady buddyzmu, potem ponownie, zwykle po ukończeniu 20 lat by poznać pokorę i poprzez medytacje zdystansować się do zwykłych ziemskich spraw. To właśnie pokory ma uczyć mnicha codzienna wędrówka uliczkami miast i wsi w poszukiwaniu pożywienia. Wychodzą oni wczesnym rankiem z klasztoru z miską lub innym pojemnikiem na żywność a wzdłuż ulic już czekają ofiarodawcy z garnkami pełnymi ryżu. Dawanie jałmużny jest świętą powinnością i sposobem gromadzenia duchowych zasług, dlatego mnisi nigdy nie wracają z pustymi rękoma. Potem dzielą się jadłem przy wspólnym stole. Do nas też podchodzili, ale mogłam ich obdarować tylko chrupkami, dropsami i ciasteczkami. Uśmiechali się zadowoleni.
Kobiety także bywają mniszkami. Dla nich to szczególnie trudna decyzja bo wiąże się z ogoleniem głowy a każda birmańska dziewczyna jest dumna ze swych kruczoczarnych pięknych włosów. Różnią się ubiorem od chłopców bo zawijają się w połacie różowiutkiego, słodkiego materiału.
Jeszcze spacer uliczkami miasteczka, jedzonko w lokalnej knajpce i pora pakować się, jutro czeka nas 8-godzinna podróż do kolejnego „ must see ”.